Biskupi starają się uprzedzić debatę na temat aborcji w Argentynie

Po raz drugi od trzech lat Argentyna, pochodząca z papieża Franciszka, dyskutuje o depenalizacji aborcji, którą rząd chce uczynić „legalną, bezpłatną i bezpieczną” w każdym ośrodku zdrowia w kraju w pierwszych 14 tygodniach ciąży. ., podczas gdy szpitale wciąż borykają się z pandemią COVID-19.

To była walka, o której wiedzieli obrońcy życia w Argentynie. Prezydent Alberto Fernandez obiecał, że przedstawi ustawę w marcu, ale musiał ją przełożyć po tym, jak kryzys koronawirusa zmusił go do poproszenia narodu, któremu przewodzi, o pozostanie w domu, ponieważ „gospodarka może się poprawić, ale życie, które zostanie utracone, może” t. "

W 2018 roku, kiedy ówczesny prezydent Mauricio Macri zezwolił na dyskusję w Kongresie o aborcji po raz pierwszy od 12 lat, wielu członków obozu proaborcyjnego oskarżyło Kościół katolicki i biskupów argentyńskich o wtrącanie się. Przy tej okazji hierarchia wydała kilka oświadczeń, ale wielu świeckich protestowało przeciwko temu, co postrzegali jako „milczenie” biskupów.

Tym razem jednak biskupi wydają się zdeterminowani, aby być bardziej proaktywni.

Źródło bliskie biskupom powiedziało Cruxowi, że intencją Kościoła jest „rozpoczęcie” debaty. Specjalnie wybrał ten czasownik, który technicznie nie istnieje w języku hiszpańskim, ale który był często używany przez papieża Franciszka w jego adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium i przy innych okazjach.

Oficjalnie przetłumaczony na angielski jako „zrób pierwszy krok”, czasownik oznacza nie tylko zrobienie pierwszego kroku, ale także postawienie go przed czymś lub kimś innym. W swoim wezwaniu Franciszek zaprosił katolików, aby byli misjonarzami, aby wydostali się ze swoich stref komfortu i byli ewangelizatorami, szukając tych na peryferiach.

W przypadku Argentyny i aborcji biskupi zdecydowali się „uruchomić” Fernandeza, interweniując, zanim prezydent oficjalnie zaprezentował ustawę aborcyjną. 22 października wydali oświadczenie, wskazując na sprzeczność w rozpowszechnianiu aborcji w Argentynie, ponieważ rząd nadal prosi ludzi o pozostanie w domu, aby ratować życie.

W tym oświadczeniu prałaci skrytykowali plany Fernandeza dotyczące dekryminalizacji aborcji jako „niemożliwej do utrzymania i niewłaściwej”, zarówno z etycznego punktu widzenia, jak iw obecnych okolicznościach.

Aby nie dopuścić do krytyki ze strony wrogów aborcji, rząd wprowadził również ustawę o pomocy finansowej matkom przez pierwsze 1.000 dni życia dziecka, odliczanie rozpoczynające się w czasie ciąży. Ogólnie wydaje się, że manewr przyniósł odwrotny skutek. Wywołało to oburzenie grup proaborcyjnych, które postrzegają to jako możliwy sposób manipulowania kobietami, które mogą chcieć aborcji, aby mieć dziecko; Tymczasem grupy pro-life traktują to jako ironię: „Jeśli matka chce dziecka, to jest to dziecko… jeśli nie, to co to jest?” organizacja pozarządowa pro-life opublikowała w tym tygodniu tweeta.

Prezydent przesłał projekt do Kongresu 17 listopada. W filmie powiedziała: „Zawsze było moim zobowiązaniem, aby państwo towarzyszyło wszystkim kobietom w ciąży w ich projektach macierzyńskich oraz dbało o życie i zdrowie tych, które decydują się na przerwanie ciąży. Państwo nie może ignorować żadnej z tych rzeczywistości ”.

Prezydent powiedział również, że aborcja „odbywa się” w Argentynie, ale „nielegalnie”, co zwiększa liczbę kobiet umierających każdego roku z powodu dobrowolnego przerwania ciąży.

Kongres wysłuchał setek ekspertów, ale tylko dwóch było duchownych: biskup Gustavo Carrara, pomocniczy z Buenos Aires, i ks. Buenos Aires.

Organizacja chroniąca życie, zrzeszająca katolików, ewangelików i ateistów, organizuje 28 listopada ogólnopolski wiec. Tam również Konferencja Episkopatu ma nadzieję, że świeccy przejdą inicjatywę. Ale w międzyczasie będą nadal wypowiadać się poprzez oświadczenia, wywiady, artykuły redakcyjne i w mediach społecznościowych.

A im bardziej Fernandez będzie naciskał, by zmylić Kościół, tym bardziej biskupi odpowiedzą, podało źródło. Kilku obserwatorów przyznało w ostatnich tygodniach, że Fernandez nalega, aby po raz kolejny dyskutować, że aborcja jest odwróceniem uwagi od rosnącego bezrobocia i faktu, że ponad 60 procent dzieci w tym kraju żyje poniżej progu ubóstwa.

Przemawiając w czwartek w stacji radiowej na temat sprzeciwu Kościoła wobec ustawy, Fernandez powiedział: „Jestem katolikiem, ale muszę rozwiązać problem zdrowia publicznego”.

Bez dalszych sugestii powiedział również, że w historii Kościoła istniały różne „punkty widzenia” w tej sprawie i stwierdził, że „albo św. Tomasz, albo św. Augustyn powiedzieli, że istnieją dwa rodzaje aborcji, z których jeden zasługuje na kara i ten, kto tego nie robi. A aborcje trwające od 90 do 120 dni postrzegali jako aborcje bez kary ”.

Święty Augustyn, który zmarł w 430 r., Rozróżnił płód przed lub po „ożywieniu”, przy czym według dostępnych danych naukowych uważa się, że miało to miejsce pod koniec pierwszego trymestru, kiedy większość ciężarnych kobiet zaczyna słyszeć ruch dziecka. Zdefiniował jednak aborcję jako poważne zło, nawet jeśli nie mógł, w sensie stricte moralnym, uznać tego za morderstwo, ponieważ nauka ówczesna, oparta na biologii Arystotelesa, nie.

Tomasz z Akwinu miał podobną myśl, mówiąc o „pożądliwym okrucieństwie”, „ekstrawaganckich metodach” unikania ciąży lub bezskutecznie „niszczenia nasienia poczętego w jakiś sposób przed urodzeniem, woląc, aby jego potomstwo raczej zginęło niż otrzymało witalność; lub jeśli zbliżał się do życia w łonie, powinien zostać zabity, zanim się urodził. "

Według Fernandeza „Kościół zawsze oceniał istnienie duszy przed ciałem, a następnie utrzymywał, że był moment, w którym matka ogłosiła wejście duszy do płodu, między 90 a 120 dniem, ponieważ czuła ruch w jej łonie, słynne małe kopnięcia. "

„Mówiłem to często [kardynałowi Pietro Parolinowi], sekretarzowi stanu [Watykanu], kiedy odwiedzałem papieża w lutym, a on zmienił temat” - powiedział Fernandez, po czym zakończył słowami: „Jedyna rzecz, jaka jest ta pokazuje, że jest to dylemat przeszłości wielkiej gałęzi Kościoła ”.

Lista biskupów i księży, którzy w ten czy inny sposób wypowiedzieli się na rachunku, jest długa, ponieważ lista osób świeckich, organizacji takich jak uniwersytety katolickie i konglomeraty prawników i lekarzy, którzy odrzucili projekt ustawy, jest długa, a jej treść powtarzalna. .

Arcybiskup Victor Manuel Fernandez z La Plata, często uważany za jednego z duchowych pisarzy papieża Franciszka i bliskiego sojusznika argentyńskiej konferencji biskupów, podsumował argumenty, mówiąc, że prawa człowieka nigdy nie będą w pełni bronione, jeśli odmówi się ich dzieciom. Urodzony.

„Prawa człowieka nigdy nie będą w pełni bronione, jeśli odmówimy ich dzieciom, które się urodzą” - powiedział podczas obchodów Te Deum z okazji 138. rocznicy założenia miasta La Plata.

W swojej homilii Fernandez przypomniał, że Papież Franciszek „proponuje powszechne otwarcie miłości, które jest nie tyle stosunkami z innymi krajami, ale postawą otwartości na wszystkich, w tym na innych, ostatnich, zapomnianych, opuszczonych. "

Jednak ta papieska propozycja „nie może zostać zrozumiana, jeśli nie zostanie uznana ogromna godność każdej osoby ludzkiej, nienaruszalna godność każdej osoby ludzkiej bez względu na okoliczności” - powiedział. „Godność człowieka nie znika, jeśli człowiek zachoruje, osłabi się, zestarzeje, ubogi, kalectwo czy nawet popełnił przestępstwo”.

Następnie powiedział, że „wśród odrzuconych przez społeczeństwo, które dyskryminuje, wyklucza i zapomina, są nienarodzone dzieci”.

„Fakt, że nie rozwinęły się one jeszcze w pełni, nie umniejsza ich ludzkiej godności. Z tego powodu prawa człowieka nigdy nie będą w pełni chronione, jeśli odmówimy ich nienarodzonym dzieciom - powiedział arcybiskup.

Prezydent Fernandez i kampania proaborcyjna przekonują, że byłoby to rozwiązanie dla kobiet żyjących w ubóstwie, których nie stać na aborcję w prywatnej klinice. Jednak grupa matek ze slumsów Buenos Aires napisała list do Franciszka, prosząc go o pomoc w ich głosie.

Grupa matek ze slumsów, które w 2018 roku utworzyły „sieć sieci” w dzielnicach robotniczych, by bronić życia, napisała do papieża Franciszka przed nową debatą na temat aborcji i próbą uogólnienia przez pewien sektor, że ta praktyka jest opcją dla biedne kobiety.

W liście do Papieża podkreślili, że reprezentują sieć „kobiet, które pracują ramię w ramię, dbając o życie wielu sąsiadów: rodzące się dziecko i jego matka, a także ta, która się urodziła, jest wśród nas i potrzebuje pomocy. "

„W tym tygodniu, kiedy Prezydent Narodu przedstawił swój projekt ustawy o legalizacji aborcji, ogarnął nas zimny terror na samą myśl, że ten projekt jest skierowany do nastolatków w naszych sąsiedztwach. Nie tyle dlatego, że kultura slumsów myśli o aborcji jako rozwiązaniu nieoczekiwanej ciąży (Jego Świątobliwość doskonale zdaje sobie sprawę z naszego sposobu zakładania macierzyństwa wśród ciotek, babć i sąsiadów), ale dlatego, że ma na celu kultywowanie idei, że aborcja jest czymś więcej szansa w zakresie metod antykoncepcyjnych i że głównymi użytkownikami [aborcji] muszą być również biedne kobiety ”- powiedzieli.

„Żyjemy tym nowym stereotypem każdego dnia od 2018 roku w placówkach opieki medycznej zainstalowanych w naszych dzielnicach” - napisali, nic, że kiedy idą do lekarza w państwowej klinice, słyszą takie rzeczy, jak: „Jak się masz? wychować kolejne dziecko? W Twojej sytuacji rodzenie kolejnego dziecka jest nieodpowiedzialne ”lub„ aborcja jest prawem, nikt nie może zmusić Cię do bycia matką ”.

„Myślimy z przerażeniem, że jeśli zdarzy się to w małych klinikach i szpitalach w Buenos Aires bez prawa aborcyjnego, co stanie się z proponowaną ustawą, która daje 13-letnim dziewczętom nieograniczony dostęp do tej straszliwej praktyki?” pisały kobiety.

„Nasz głos, podobnie jak w przypadku nienarodzonych dzieci, nigdy nie jest słyszalny. Zaklasyfikowali nas jako „fabrykę ubogich”; „Pracownicy państwowi”. Nasza rzeczywistość kobiet, które pokonują wyzwania życia z naszymi dziećmi, jest przyćmiona ”przez kobiety, które twierdzą, że„ reprezentują nas bez naszej zgody, dławiąc nasze prawdziwe stanowisko w kwestii prawa do życia. Nie chcą nas słuchać, ani ustawodawcy, ani dziennikarze. Gdybyśmy nie mieli księży ze slumsów podnoszących głos za nas, bylibyśmy jeszcze bardziej samotni - przyznali.