Medjugorje: „oszczędzaj dwa razy dzięki koronie siedmiu Pater, Ave i Gloria”

Oriana mówi:
Jeszcze dwa miesiące temu mieszkałem w Rzymie, dzieląc dom z Narcisą. Obie zdecydowałyśmy się zostać aktorkami; potem Rzym, potem przesłuchania, potem spotkania, telefony i okazjonalnie trochę pracy, wielka chęć „zrobienia tego”, ale też dużo złości i niechęci do tych, którzy „mogliby” Ci pomóc, ale nie dbają o wszystkich, albo gorzej, i wiele więcej często niestety daje to możliwość „naturalnej” pracy przy zmianie czegoś, zbyteczne jest sprecyzowanie co. Pośród całego tego zamieszania żyło 4 lata, jak zimno, ile kanapek zostało na żołądku, ile pustych kilometrów ziemi, ile rozczarowań!

87 kwietnia: Narcisa i ja idziemy do domu, aby spędzić kilka dni z członkami rodziny, ona pochodzi z miasta w prowincji Alessandria, jestem z Genui.
Pewnego dnia Narcisa mówi do mnie: „Wiesz? Wyjeżdżam, jadę do Jugosławii ”. Myślę o relaksującej podróży i odpowiadam: „Rób dobrze, błogosławiony jesteś!” "Ale nie! Ale nie! - mówi z podnieceniem - czy nigdy nie słyszałeś o Medziugorju?
I ja: "??? Co ??? "" ... Medjugorje ... gdzie pojawia się Matka Boża! Anna, moja przyjaciółka z Mediolanu, chce zabrać mnie do Medziugorja, więc postanowiłem wyjechać, gotowy, słyszysz mnie? ” I ja: „Aby cię usłyszeć, słyszę cię, tyle że sambrasz mnie, że podajesz liczby więcej niż zwykle”.
Po tygodniu bardzo zdenerwowana matka mówi mi przez telefon:
„Ta szalona kobieta wciąż tam jest, Angelo powrócił (chłopak Narcisy), Anna też, i została tam, jest szalona! ona jest szalona! ” Po kilku dniach wciąż śmieję się ze śmiechu, na samą myśl, że Narcisa wciąż tam jest, wściekły, kto wie, ilu innych szalonych ludzi mówi, że Madonna tam jest ...

26 kwietnia: ostatni dzień pobytu na wsi. Za kilka dni muszę wracać do Rzymu i wsiadam do pociągu do Genui. Jestem w Tortonie, stacja pośrednia, kilka metrów do przyjazdu pociągu do Genui, peron jest zatłoczony; a kogo ja widzę? Narcisa! Wygląda na to, że właśnie wyszedł z kałuży: jest w stanie całkowitego nieporządku. Mówi podekscytowana: „Muszę z tobą porozmawiać, zadzwoń, jak tylko przyjedziesz. Teraz masz pociąg i nie ma czasu, ale obiecaj mi jedną rzecz. Obiecaj mi, że zrobisz swoje, powiedz, że to zrobisz! ”. Nic już nie rozumiem, ta, która ciągle powtarza „Obiecaj mi, że to zrobisz”, ludzie, którzy patrzą na nas i myślą, że uciekliśmy z jakiegoś szpitala, zawstydza mnie. Naciska, niezrażona i nieświadoma chichotów otaczających nas osób.
Cięcie, głowa byka w końcu wykrzykuje: „Dobra, obiecuję ci, że to zrobię !!!”, błysk radości w oczach Narcyzy, która wsuwa mi różaniec w dłoń (… „No dalej, tutaj przed wszyscy ci ludzie, co za figura! Staliście się głupi? ”) i mówi do mnie:„ Credo; 7 Ojcze nasz; 7 Zdrowaś Maryjo; 7 Chwała każdego dnia przez miesiąc ”.
Niemal tęsknię, jąkam: „Co ????”, ale ona nieustraszona i zadowolona: „Obiecałeś to”. Gwizd pociągu dzieli nas, wydaje się, że wyszedłem z podżegania. Narcisa opiekuje się mną swoją małą dłonią i krzyczy:
„Ml powie!”; Kiwam głową, a ludzie, którzy do mnie podchodzą, patrzą na mnie i chichoczą. Och, co za figura!
Obiecałem to, po prostu muszę dotrzymać obietnicy, nawet jeśli jestem rozdarta niemal siłą, a potem Narcisa powiedziała, że ​​Matka Boża w tym miesiącu będzie szczególnie podziękować tym, którzy się do niej modlą.
… Dni mijają, a moje codzienne spotkania trwają, nie zapominając, rzeczywiście, co dziwne, staje się „rzeczą”, którą czuję, że chcę robić z większą pilnością i wyrafinowaniem. Nie proszę, nie proszę o siebie, po prostu modlę się i przestaję.
Narcisa i ja wracamy do Rzymu, a życie znów nas miażdży. Ciągle mówisz mi o Medjugorju, że jest dużo modlitw i nie walczysz! " że tam wszyscy są dobrzy, rozumieją się i kochają się nawzajem! "
Dni mijają i teraz wiem dużo o Medziugorju, słyszałem rzeczy, o których nawet nie wiedziałem, że mogą się wydarzyć, ale przede wszystkim Narcisa, przeżywam jej szokującą przemianę, ona jest „dziwna”, chodzi na mszę, modli się, odmawia różaniec i często wciągnąć jakiś kościół. Narcisa wyjeżdża, wyjeżdża z Rzymu na 4-5 dni i zostaje sam w domu, którego nie kocham, z nieustannymi zmartwieniami pracy, uczuciami ..., spada na mnie najciemniejsza udręka, nigdy nie dotknęła mnie depresja: w nocy już nie śpię, płaczę. Cztery długie dni całkowitego spustoszenia: i po raz pierwszy, naprawdę pierwszy raz w życiu, myślę poważnie o samobójstwie.
Zawsze mówiłem, że kocham życie tak bardzo, że mam wielu przyjaciół, którzy mnie kochają i których kocham, matkę i ojca, którzy „uwielbiają” swoją jedyną córkę, chcę zniknąć, uciec od wszystkiego i wszystkich ... I kiedy łzy spływają po mojej zszokowanej twarzy, nagle przypominam sobie modlitwy, które odmawiałam każdego dnia przez cały miesiąc i wołam: „Mamo, Niebiańska Mamo, pomóż mi, pomóż mi, bo nie mogę już tego znieść, pomóż mi! Wsparcie! Pomóż mi! Proszę!". Następnego dnia wraca Narcisa: staram się w jakiś sposób ukryć upokorzenie, które jest we mnie, a podczas rozmowy mówi mi: „Ale czy wiesz, że tu pod Rzymem jest miejsce zwane S. Vittorino?”.
Następnego popołudnia, 25 czerwca, jestem w S. Vittorino. Tam ktoś nam wtedy powiedział, że jest Ojciec Gino, który być może ma stygmaty i który często „wstawia się” także za uzdrowieniem. Uderza mnie wysoka i imponująca postać ojca Gino. Na pozór nic się nie wydarzyło, a mimo to przez te dwie godziny mam wrażenie, że „coś” zaczęło pękać, pękać i „otwierać” we mnie.
Wyjeżdżamy z mocnym zamiarem powrotu jak najszybciej. Po około dziesięciu dniach, 9 lipca o godzinie 8 rano, po raz drugi przekraczamy bramę Matki Bożej Fatimskiej, pogodni i pełni „pragnienia czegoś”.
W tym miejscu myślę, że słuszne i ważne jest, aby powiedzieć o sobie kilka rzeczy: nie spowiadałem się od 15 lat i przez te 15 lat rzuciłem się w jakąkolwiek przygodę i rozrywkę, do tego stopnia, że ​​w wieku 19 lat spotkałem się narkotyki i głupie firmy; w wieku 20 lat (jak trudno powiedzieć) aborcja; w wieku 21 lat uciekłem z domu i ożeniłem się (wspólnie) z „jednym”, który bił mnie przez dwa lata, uciskał na wszystkie możliwe i wyobrażalne sposoby; w wieku 23 lat ostatecznie podjęto decyzję o wyjeździe i powrocie do domu, a po czterech miesiącach załamania nerwowego o separacji. Następnie zmuszony do ucieczki z Genui ze względu na ciągłe groźby mojego byłego męża. Praktycznie wygnany!

Myślę, że ważne jest ujawnienie rodzaju „doświadczeń” i „brudu”, które nosiłem w sobie aż do tego cudownego dnia w czwartek 9 lipca, w którym urodziłem się po raz drugi. Pomimo całego zła, które wyrządziłem Panu i mojej Niebieskiej Matce, tak bardzo mnie kochali. Kiedy o tym myślę, muszę płakać.

Tego ranka „rzuciłem się” do konfesjonału, myślę, że zostałem tam prawie dwie godziny, byłem spocony i nigdy nie wiedziałem, od czego zacząć ani jak to powiedzieć, moich grzechów było tak wiele i na poważnie! Kiedy wyszedłem, ledwo mogłem uwierzyć, że Jezus naprawdę wybaczył mi wszystko, a nie naprawdę wszystko, a jednak czułem w środku, że tak, tak było, było cudownie. Oczywiście miałem długą pokutę, nigdy nie myślałem: „To za dużo”, wręcz z dnia na dzień stawało się to nawet przyjemne. Tego dnia po ponad 15 latach przyjęłam komunię.
Później ojciec Gino udzielił nam indywidualnego błogosławieństwa i moje oczy spotkały się z jego. Wrócili do domu i od tego samego wieczoru czułem się wolny; udręka, depresja, wewnętrzna nędza, rozpacz i wszystkie moje złe nastroje zniknęły, wyparowały.
Oczywiście prace były kontynuowane i nadal przysparzają mi problemów, ale teraz jest inaczej. Czysta Niepewna przyszłość, brak pieniędzy i pewne rozczarowania powaliły mnie i sprawiły, że poczułem się tak źle, teraz, mimo że nie wygrałem żadnej loterii .., jestem spokojny, spokojny, nie jestem już zły i wściekły, to jest tak, jakby wewnątrz i wokół było dla mnie coś miękkiego i delikatnego, co zmiękcza wszystko, co zmiękcza, co sprawia, że ​​czuję się dobrze, krótko mówiąc. Od 9 lipca 1987 roku minęło mniej niż osiem miesięcy, ale wydaje mi się, że więcej. Teraz staram się wieść prawdziwe życie chrześcijańskie, spowiadam się co miesiąc, chodzę na mszę, biorę komunię i często „mówię” do Jezusa i do Matki Niebieskiej. Mam nadzieję i pragnę stawać się coraz bardziej „żywym” w wierze i że Duch Święty pomaga mi się ulepszać i wzrastać.
Często wracam myślami do tego dnia, kiedy Narcisa powiedział „obiecaj, że to zrobisz”, a ja powiedziałem „tak”; Myślę o wstydu, jaki czułem wobec niej i dla mnie, przed ludźmi, którzy patrzyli na nas ze zdumieniem, i zamiast tego myślę o tym, jak dzisiaj chcę „krzyczeć” do świata „KOCHAM MOJĄ MATKĘ ŚWIĘTĄ!”.
Oto moja historia, myślę, że jest to historia podobna do wielu innych, cudownie podobna!
Chcesz pojechać do Medjugorja, aby podziękować Matce, która mnie uratowała; dziękuję, ponieważ na nic nie zasłużyłem, a zamiast tego otrzymałem wszystko; dziękuję za ten prezent, najpiękniejszy, o którym nawet nie wiedziałem!

Jezusowi i Matce Niebieskiej z Medziugorja